poniedziałek, 18 lutego 2013

Rozdział V


-Dziękuję Jer. Do zobaczenia- przytuliłam chłopaka i poszłam w stronę drzwi wejściowych do mojego domu.
-Mamo, już jestem- zawołałam zdejmując jednocześnie buty
-Cześć córeczko, twój gość czeka u ciebie w pokoju- nagle moja mama zjawiła się znikąd w holu.
-Ok, dzięki.- rzuciłam i pędem udałam się do sypialni. Przed wejściem poprawiłam jeszcze włosy i ubranie, bo nigdy nic nie wiadomo. Weszłam i zamurowało mnie.
-Harry?- powiedziałam zdziwiona w stronę chłopaka który leżał na moim łóżku- Co ty tu robisz? Do tego na moim łóżku?
-Po pierwsze- hej. Po drugie- mówiłem, że jeszcze się zobaczymy, a po trzecie- twoje łóżko jest bardzo wygodne.- posłał mi uroczy uśmiech, wstał, podszedł do mnie i przytulił. Czy on czasami nie przesadza? Znamy się niecały dzień, a on już mnie przytula.
-Hola, hola. Nie zapędzaj się tak- powiedziałam odsuwając go od siebie.
-Emm…przepraszam…- zwiesił głowę
-Dobra spoko- poklepałam go po ramieniu- Więc teraz powiedz mi czemu zawdzięczam twoje odwiedziny.
-Pomyślałem, ze skoro jesteś tu nowa to może oprowadziłbym cię po Mystic Falls, żebyś nie błądziła tak jak wtedy pół godziny.
-Naprawdę mógłbyś?
-No jasne- posłał mi słodki uśmiech
-No to ruszajmy!- krzyknęłam i pociągnęłam go za rękę prowadząc do wyjścia

Harry pokazał mi całe miasto, a raczej miasteczko. Było całkiem przytulne i ciche. Nie to co Nowy York- głośne i ogromne. Zdecydowanie lepiej czuję się tutaj. W Mystic Falls. Wracając do Harrego… jest to bardzo miły chłopak. Do tego w moim typie- wysoki i z ciemnymi włosami. Szkoda tylko, że nie ma niebieskich oczu, chociaż jego głęboki odcień zieleni też jest piękny. Fajnie mi się z nim rozmawia. Czuje jakby był moją bratnią duszą.
-Nad czym tak intensywnie myślisz?- z rozmyślań wyrwał mnie dobrze znany mi głos Harrego
-O tobie- odpowiedziałam niezbyt zastanawiając się nad tym co mówię
-A no to ciekawe- zaśmiał się
Dopiero teraz zastanowiłam się nad sensem moich słów i stanęłam jak wryta z szeroko otwartymi oczami.
-Czy ja powiedziałam, że myślę o tobie?
-Zgadza się- powiedział cały w skowronkach
-O mój Boże. Przepraszam cię…- zaczęłam się tłumaczyć, ale nie za bardzo mi to wychodziło.
-Ależ nie masz za co mnie przepraszać. No chyba, że myślałaś o mnie w niezbyt przyzwoity sposób. Chociaż nie, wtedy też nie musisz mnie przepraszać- poruszał znacząco brwiami
-Zboczeniec!- walnęłam go w ramie
-Ała!- krzyknął i teatralnie zaczął zwijać się z bólu.
-Och, przestań już.- wywróciłam oczami. – Myślałam o tym, że jesteś moją bratnią duszą. Dogadujemy się.
-No masz rację- przyznał, gdy przestał się wygłupiać
-Harry zbieramy się pomału bo zaczyna się ściemniać, a nie lubię chodzić po ciemku.
-Maleńka, przy mnie nic ci nie grozi- objął mnie ramieniem
-Jeszcze raz powiesz do mnie maleńka, a już nigdy nie ujrzysz swojej pięknej buźki w lustrze
-Ha! Przyznałaś, ze jestem piękny!- zaczął się głośno śmiać i robić jakieś dziwne pozy.
-Wcale nie!- protestowałam
-Wcale tak!
…i tak zaczęła się mega „kłótnia”, która trwała całą drogę do mojego domu. W końcu jednak musiałam przyznać mu rację. Cieszył się jak małe dziecko, które dostało upragnioną zabawkę. Gdy już byliśmy pod drzwiami mojego domu zrobiłam coś czego ani on ani ja nie spodziewalibyśmy się. Mocno się w niego wtuliłam. On zszokowany nie wiedział co zrobić, bo przecież tego samego dnia mówiłam mu żeby trzymał ręce przy sobie, a teraz sama się do niego przytulam. Jednak po chwili oddał uścisk dwa razy mocniej. Potrzebowałam tego. Potrzebowałam poczuć przyjemne ciepło osoby, która jest dla mnie ważna. Tak, Harry stał mi się bardzo bliski przez te 2 dni. Bardzo szybko przywiązuję się do ludzi. Zazwyczaj później oni mnie ranią, ale mam nadzieję, że tym razem będzie inaczej.
-Czyli rozumiem, że teraz będę mógł się przytulać do ciebie bez ograniczeń?- wymamrotał w moje włosy
-Tak. Myślę, że tak- zaśmiałam się wciąż nie odrywając się od niego. Miał bardzo ładne perfumy
-No to za 3 dni będziesz miała mnie dosyć
-Wątpię- wyszeptałam i jeszcze mocniej, o ile to było możliwe, wtuliłam się w niego.
Było mi wygodnie i bezpiecznie w jego ramionach, ale ten stan nie mógł trwać wiecznie i po kilku minutach oderwaliśmy się od siebie.
-Dobranoc- powiedzieliśmy jednocześnie i zaczęliśmy się śmiać.
-Dobranoc mała- powiedział i pocałował mnie w czoło. Postanowiłam już nie zwracać uwagi na słowa typu „mała” czy „maleńka”, bo z jego ust brzmi to słodko.
-Dobranoc.- odpowiedziałam i weszłam do domu.
Gdy zdejmowałam buty dopadli mnie rodzice.
-Gdzie ty byłaś tyle czasu? Nie wiesz po co masz telefon?- pytał poddenerwowany tata.
-Mam już 17 lat, prawie 18 i nie musze wam się ze wszystkiego spowiadać.- warknęłam
-Może trochę spokojniej co?- ciągnął
-James… daj już spokój- próbowała go uspokoić moja mama
-Kim był ten chłopak?- jakby był głuchy na jej prośby
-Człowiekiem?- odpyskowałam
-Czyżby? Nie wyglądał.- zauważyłam jak kąciki jego ust drgają
Wtedy domyśliłam się.
-Osz wy! Wkręciliście mnie!- zaśmiałam się a po chwili moi rodzice dołączyli do mnie
-Coś długo zajęło ci dojście do tego- potargał mi włosy, na co ja się wkurzyłam, bo nikt nie ma prawa ich dotykać.
-Ej! Moje włosy! Nie ruszać- powiedziałam z groźną miną.
-Daj już spokój córcia- tym razem głos zabrała moja mama- Kolacja na stole.
Wszyscy ruszyliśmy w stronę kuchni, gdzie czekał posiłek przygotowany przez moją rodzicielkę. Uwielbiałam jej kuchnię, odkąd pamiętam świetnie gotowała.
Na blacie kuchennym leżały gofry z truskawkowym dżemem. Pychota! Tak nawiasem mówiąc bardzo ładnie urządzili to pomieszczenie.
-Widzę, że ktoś był w sklepie- zaśmiałam się
-Jak ty cały dzień szlajałaś się z jakimś podejrzanym chłopakiem to ktoś musiał nie?- powiedział z wyrzutem ojciec na co ja wybuchłam niekontrolowanym śmiechem.
-Tato, to nie był podejrzany typ tylko bardzo porządny obywatel, który pokazał mi to jakże wspaniałe miasto- powiedziałam z poważną miną
-Naprawdę uważasz, że to miasto jest wspaniałe?- spytała mama niedowierzając
-Jak najbardziej- kiwnęłam głową i nalałam sobie soku pomarańczowego. Mojego ulubionego.
Wzięłam jeszcze talerz z goframi i chciałam iść do swojego pokoju, gdy zatrzymał mnie głos taty
-Nie zjesz z nami?
-Nie- powiedziałam i szybko uciekłam do swojego pokoju. Oczywiście po drodze musiałam jeszcze wylać nieszczęsny sok. Nie ma to jak bycie niezdarą. Odłożyłam jedzenie na biurko i poszłam do łazienki po jakiś ręcznik, żeby wytrzeć napój z podłogi.
„Ups… chyba zostanie lepka plama”- pomyślałam, ale nie przejmując się tym za bardzo. Ruszyłam z powrotem do pokoju i włączyłam laptopa. Włączyłam moją ulubioną playlistę i zaczęłam konsumować gofry. Były pyszne i syte, bo strasznie się najadłam.
Byłam tak zmęczona dzisiejszym dniem, że najchętniej rzuciłabym się na łóżko w ubraniu i zasnęła. Postanowiłam jednak, że wezmę szybki prysznic i wtedy dopiero położę się spać. Jak postanowiła tak zrobiłam. Gorący prysznic jeszcze bardziej spotęgował uczucie senności. Teraz marzyłam tylko o tym, żeby położyć się do cieplutkiego wyrka i zasnąć. W błyskawicznym tempie umyłam zęby, wyłączyłam laptopa i światło i szybciutko pobiegłam w stronę mojego ukochanego łóżka. Już zasypiałam, gdy usłyszałam dźwięk przychodzącego połączenia na mój telefon.
„Zabiję”- Pomyślałam
Odebrałam nieszczęsny telefon i powiedziałam groźnym tonem:
-Jeśli nie jesteś przystojnym Bradem Pittem to już nie żyjesz.
-Nie, ale za to jestem jak sama przyznałaś przystojnym Harrym Watsonem.- usłyszałam przyjemny głos chłopaka
-Czemu dzwonisz o tak późnej porze?- spytałam nadal wkurzona, ze ktoś miał czelność mnie wybudzać.
-Jakiej późnej?! Jest dopiero północ-zaśmiał się, jednak mi nie było do śmiechu
-W tym momencie przeklinam siebie, że dałam ci mój numer telefonu. Zabiję cię wiesz?
-Ta jasne. Chciałem tylko powiedzieć ci słodkich snów- powiedział niewinnym głosem
-Dziękuję i nawzajem. Naciesz się jeszcze byciem żywym.-odpowiedziałam jak gdyby nigdy nic. W duchu samej chciało mi się śmiać.
-Dobranoc maleńka- usłyszałam jego seksowny głos, aż mnie ciarki przeszły
-Dobranoc Haroldzie.
-Jeszcze raz powiesz do mnie Haroldzie, a sama nie pożyjesz długo- powiedział groźnym, ale rozbawionym głosem
-Dobrze Haroldzie- teraz mi się na drażnienie wzięło.
-Dosyć! Jak cię spotkam…
-Tak, tak to mnie zabijesz, a raczej wyprzytulasz na śmierć- nie dałam mu dokończyć
-Dokładnie.
-Dobra ja kończę, bo jakbyś nie wiedział próbowałam zasnąć.
-Jasne. Dobranoc- znów ten seksowny ton.
-Dobranoc. –powiedziałam po czym rozłączyłam się. Rzuciłam telefon w kąt pokoju mając nadzieję, że nic mu się nie stanie i po chwili znów odpłynęłam w krainę Morfeusza.

********** 
Wiem, że na razie w ogóle nie ma Damona, ale obiecuję, że w następnych rozdziałach to zmienię. Jeśli chodzi o just-love-me-4ever.bloog.p to jutro w końcu pojawi się rozdział. Jeszcze raz bardzo gorąco Was przepraszam! 
Pozdrawiam :*
Agata

sobota, 16 lutego 2013

Przeprosiny

Jeny nie wiem od czego zacząć... Oczywiście, że nie porzuciłam moich blogów. Za bardzo je pokochałam. Nie miałam jak dodać rozdziałów bo mój komputer dokonał żywota. Nowe rozdziały dodam jak najszybciej oraz nadrobię czytanie i komentowanie Waszych. Bardzo przepraszam i mam nadzieję, że więcej taka sytuacja się nie powtóry...
Kocham Was i pozdrawiam:*
Agata