niedziela, 16 czerwca 2013

Rozdział VIII

-Jennifer…

Teraz to ja byłam zdziwiona i przestraszona. Skąd on wie jak brzmi moje imię? Przecież nie znamy się. Poza tym o co im wszystkim chodzi?! Najpierw Stefan patrzył na mnie jak ja ducha, a teraz ten nieznajomy, który najpierw zagaduje mnie beznadziejnym tekstem „ślicznotko”, a później patrzy na mnie podobnie do chłopaka Eleny.

-Skąd znasz moje imię?- spytałam po chwili, gdy szok ustąpił miejsca zafascynowaniu.

Nagle jego twarz uległa zmianie, a całe ciało rozluźnieniu. Usta z powrotem ułożone były w uwodzicielskim uśmiechu, jednak oczy nadal wyrażały zaskoczenie i strach.

-A czy to ważne? –rzucił arogancko- Po prostu usłyszałem jak woła cię kolega.

-Niech ci będzie- wzruszyłam ramionami, jednak nie do końca mu wierzyłam- Skoro ty znasz moje imię to dobrze by było gdybym ja znała twoje.

-Niedługo się dowiesz- powiedział tajemniczo, wciąż uważnie przyglądając mi się.

Nagle usłyszałam dobrze znany mi głos nawołujący mnie

-Jennifer! - to był Harry.

Odwróciłam się w jego stronę i pomachałam mu. Kiedy chciałam znów spojrzeć na chłopaka okazało się, że go nie ma. Jakby rozpłynął się w powietrzu.

-Co tak długo tu robisz?- spytał z troską mój przyjaciel, gdy stanął obok mnie

-Mówiłam przecież, że musiałam zaczerpnąć świeżego powietrza.- uśmiechnęłam się by moje kłamstwo wydało się bardziej realne. Nie wiem czemu poczułam potrzebę nie mówienia mu o tajemniczym nieznajomym.

-Jezu Jen cała się trzęsiesz.- niemal krzyknął i szybkim ruchem ściągnął z siebie bluzę i narzucił ją na mnie, na co posłałam mu wdzięczny uśmiech- Chodź. Idziemy do domu.

-Nie! Muszę się pożegnać!- zaczęłam protestować.

-Spokojnie, powiedziałem im, że ciebie znajdę i wychodzimy bo jest późno.- uspokoił mnie.

-No to chodź- tym razem to ja pociągnęłam jego

 

-Harry, przecież jutro jest poniedziałek!- przypomniało mi się niedaleko mojego domu

-No wiem i co z tego- posłał mi rozbawione spojrzenie

-No i to z tego, że jutro do szkoły idziesz głupolu!

-Głupolu?- powiedział cicho- Ja jest głupol tak?- powiedział mrocznie i w mgnieniu oka zostałam przewieszona przez jego ramie. Zaczęłam piszczeć i śmiać się jak kilkuletnia dziewczynka.

-Puść mnie wariacie!

Po kilku minutach w końcu postawił mnie na nogi, a ja w zamian za noszenie na ramieniu sprzedałam mu kuksańca w bok.

-Ej!- krzyknął i teatralnie złapał się w wymienione miejsce jakby naprawdę go bolało.- Spotkamy się jutro?

-No jasne!- powiedziałam entuzjastycznie- Moi rodzice wyjeżdżają za kilka godzin i przez miesiąc będę sama w domu. Co ty na to, żeby jutro urządzić sobie filmowy wieczór?

-Świetny pomysł. Będę u ciebie o 16.- uśmiechnął się- A mam pytanie… Będę mógł zostać na noc?-spytał zawstydzony

Nie powiem. Zdziwiło mnie jego pytanie. Jednak po chwili uśmiechnęłam się do niego promiennie i powiedziałam

-Jesteś moim przyjacielem. Jasne!

-No to super. Widzimy się o 16. Pa- pocałował mnie w policzek i przytulił na pożegnanie, gdy byliśmy przy drzwiach mojego domu.

-Paa.-odwzajemniłam jego gest i po kilkunastu sekundach byłam w swoim pokoju – a dokładniej w łazience by wziąć prysznic i przygotować się do snu. Dobrze, że rodzice śpią, bo nie byliby zadowoleni czując ode mnie alkohol. Nie wypiłam strasznie dużo, ale zawsze coś.

Gdy z powrotem weszłam do pokoju, mój wzrok powędrował na okno, gdzie siedział kruk i bezczelnie przypatrywał mi się.

„Boże, mam paranoje. Oskarżam ptaka o wgapianie się we mnie” – pomyślałam. Mimo wszystko podeszłam i przepędziłam zwierzę kilkoma machnięciami ręki. Zdziwiło mnie to, że zamiast odlecieć gdzieś daleko usiadł na gałęzi drzewa koło mojego domu i dalej patrzył na mnie tymi czarnymi oczyma. Lekko zirytowana zamknęłam okno.

-To było dziwne- podsumowałam głośno i szybkim krokiem udałam się do łóżka, poprzednio wyłączając światło. Po zaledwie kilku minutach odpłynęłam w głęboki sen.

Leżałam na trawie, mokrej jeszcze od porannej rosy. Czułam jak jej wilgoć przesiąka moje ubranie. Jednak nie przeszkadzało mi to. Z drugiej strony natomiast, słońce ogrzewało moją twarz. Promienie otulały ją dając poczucie bezpieczeństwa. Było mi błogo i przyjemnie. Dobrze było od czasu do czasu po prostu odpocząć i zapomnieć o wszystkich otaczających problemach.

-Śpisz Jennifer?- nagle usłyszałam znajomy głos. To był ten władczy baryton, jednak teraz brzmiał od słodko i kojąco. To musiał być on – tajemniczy przystojniak z imprezy. By sprawdzić moje przypuszczenia odwróciłam się do źródła dźwięku. I rzeczywiście zobaczyłam tego kogo oczekiwałam. Tylko wyglądał jakoś inaczej, tak samo przystojnie ale inaczej. Włosy miał dłuższe i ułożone w lekkie fale, mocna szczęka mniej zarysowana a oczy… miał łagodne i ciepłe. Nie było w nich ani krzty gniewu, arogancji czy egoizmu. A jego usta przybrały szczery uśmiech. Niby ten sam, ale kompletnie inny. Mimo wszystko nieziemsko piękny.

Musiałam trochę za długo mu się przyglądać bo zaśmiał się uroczo i spytał:

-Aż tak paskudny jestem, że tak mi się przyglądasz?

Zawstydzona szybko potrząsnęłam głową i odpowiedziałam:

-Nie, oczywiście że nie. Jesteś piękny. – po tym szybko ugryzłam się w język. „Brawo Jennifer”- podsumowałam

-Jedyną piękną istotą tutaj jesteś ty.

Na to stwierdzenie zarumieniłam się i odruchowo przegryzłam dolną wargę. Nagle poczułam jego palce na mojej brodzie, które nakazały mi spojrzeć w jego śliczne oczy. Przypatrywały mi się dokładnie. Jego usta były niebezpiecznie blisko moich.

-Jesteś cudowna ukochana- wyszeptał i już jego usta miały dotknąć moich…

Obudziłam się, gwałtownie podnosząc do pozycji siedzącej w łóżku i głęboko oddychać. Byłam w totalnym szoku.

„Co to miało do cholery być?!” – krzyczałam w myślach

Zorientowałam się, że na dworze było jeszcze ciemno, a co dziwniejsze… ten kruk cały czas siedział na gałęzi i wpatrywał się we mnie! Miałam już tego dość. Wzięłam poduszkę podeszłam do okna i cisnęłam nią w ptaka ze złością. On wzniósł się do lotu zanim ta go dotknęła i z odgłosem jakby śmiał się ze mnie, odleciał.

Zamknęłam okno i udałam się do łazienki. Opłukałam twarz wodą by trochę trzeźwiej pomyśleć i oparłam się dłońmi i umywalkę, wpatrując w lustro.

„Co ja mam o tym wszystkim sądzić? Najpierw Stefan, który zachowywał się jakby zobaczył ducha albo jakiegoś potwora, później tej tajemniczy mężczyzna, który był jeszcze bardziej zszokowany moją osobą niż chłopak Eleny, następnie głupi kruk i na dodatek ten sen… Całkowicie zwariowany dzień, chyba powinnam zwolnić”- moje rozmyślenia przerwała mama wchodząca do pokoju.

-Jedziecie już?-spytałam

-Tak kochanie, chodź się pożegnać- uśmiechnęła się i wyszła z pokoju

Od razu poszłam za nią do salonu, gdzie czekał mój tata z ich torbami przy nodze

-Na pewno dasz sobie radę?-zapytał

-Oczywiście, że ta. Jestem już dużą dziewczynką.

-Będziemy tęsknić, dzwoń do nas co 3 dni czy wszystko w porządku córeczko- przytuliła mnie rodzicielka

-Jasne- odwzajemniłam gest po czym podeszłam do taty i uczyniłam to samo- Jedźcie bezpiecznie i szybko wracajcie


Oni jedynie uśmiechnęli się po czym wyszli. Zostałam sama, na miesiąc. Nie myśląc już zbyt wiele, poszłam do swojego pokoju i położyłam się do łóżka z zamiarem dalszego pójścia spać. Spojrzałam na drzewo – ani śladu ptaka. I dobrze. Niedługo potem zasnęłam. Tym razem nie śniło mi się nic.

6 komentarzy:

  1. hejka!
    Czekałam i czekałam i się doczekałam. Po długiej przerwie wracasz z cudownym rozdziałem. Ten sen... oh.
    Czekam na więcej.
    Teraz będziesz już dodawać w miarę regularnie czy nie?
    całuję:*

    OdpowiedzUsuń
  2. hej :) Postaram się dodawać regularnie. Mogłabym nawet dzisiaj jeśli chcesz :)
    Również całuję :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Zostałaś nominowana do Liebster Award

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. na http://wiecznosc-nalezy-do-nas-kochanie.blogspot.com/

      Usuń