czwartek, 17 stycznia 2013

Rozdział III


Rok 2012, Nowy York

Po raz kolejny w tym tygodniu zostałam obudzona przez budzik. To byłoby normalne, gdyby nie to, że była sobota. Dzisiaj przeprowadzam się z pięknego miasta zwanego Nowy York do jakiegoś zadupia w stanie Virginia. Mystic Falls czy jakoś tak. Moi kochani rodzice postanowili tak, odkąd zerwałam z moim chłopakiem- Davidem. Zdradził mnie z moją najlepszą przyjaciółką. Teraz byłą przyjaciółką- Ashley. Totalnie się załamałam. Wpadłam w depresje. Moi rodzicie próbowali wszystkiego by mnie z tego wyciągnąć, jednak nic nie dawało pozytywnych skutków. W końcu zdecydowali się przeprowadzić. Tak więc, dzisiaj zostawiam rodzinne miasto na rzecz jakiegoś zadupia, o którym nikt nie słyszał. Mama powtarzała mi, że tam mieszkali moi przodkowie i mamy tam nawet dom. Ale na serio nic mnie to nie obchodzi! O wiele bardziej wolałabym zostać w Nowym York, chociaż z drugiej strony tam zacznę od nowa. Będę miała czyste konto.
-Jennifer, wstałaś już?- krzyknęła z dołu moja rodzicielka- Zbieraj się, bo za godzinę wyjeżdżamy!
-Zaraz będę schodzić- odkrzyknęłam
Przez ostatni tydzień pakowałam do kartonów mój pokój, tak więc zostało mi tylko doprowadzenie się do porządku i dopakowanie kosmetyków oraz podręcznych rzeczy.
Podreptałam wolnym krokiem do prawie pustej łazienki. Wzięłam szybki prysznic, umyłam zęby i zrobiłam bardzo lekki makijaż. Nigdy nie kręciło mnie nakładanie kilogramów tapety na twarz i ubieranie przykrótkich bluzeczek i spódniczek. Zawsze ubierałam się wygodnie i stosownie do okazji.

Po jakiś 40 minutach zeszłam na dół, gdzie byli już moi rodzice. Kochałam ich, ale miałam za złe, że przeprowadzamy się.
-Kochanie, jeśli chcesz możesz ostatni raz iść na spacer. Tata w tym czasie zniesie twoje kartony.- odezwała się opiekuńczym tonem mama
-Jasne- odpowiedziałam uradowana
-Sam mam dźwigać te pudła?!- powiedział z wyrzutem tata.
-Kochanie, pozwól jej się ostatnimi minutami w Nowym Yorku nacieszyć
-Dobra idź ale za pół godziny masz być z powrotem- skierował swoje słowa do mnie
-Nie ma sprawy będę. Do zobaczenia- powiedziałam i wyszłam.
Nie miałam daleko do parku więc postanowiłam właśnie tam się udać.
Jak się okazało, był to zły pomysł, gdyż wszędzie gdzie się spojrzałam, były całujące się lub przytulające się pary. Od razu przypomniałam sobie o Davidzie.
Nie miałam ochoty na wspominanie mojego byłego, więc szybkim marszem, a raczej truchtem, udałam się do domu.

-O Jen, dobrze, że jesteś. Twój ojciec skończył właśnie pakować pudła do samochodu. Wyjeżdżamy.
-Jeśli musimy…-westchnęłam i poszłam w stronę samochodu, po czym usiadłam z tyłu, zapięłam pasy i czekałam na moich rodziców. Po jakimś czasie przyszli. Tata usiadł za kierownicą a mama na miejscu pasażera, oczywiście z przodu.
-Kochanie, wiem, że nie chcesz wyjeżdżać ale robimy to dla twojego dobra- mama po raz kolejny próbowała mnie udobruchać
-Dobra mamo, nie ważne.
Usłyszałam westchnięcie mojej rodzicielki, po czym jej głos:
-James jedź już.
Dotknęłam szyby ręką i wyszeptałam „Żegnaj Nowy Yorku”. Samotna łza spłynęła po moim policzku. Czas zacząć rowy rozdział w moim życiu. Bez Davida i Ashley.

Po kilku męczących godzinach, samochód zatrzymał się przed ślicznym domkiem jednorodzinnym.
-To nasz dom?-spytałam rodziców, nie odrywając wzroku od budynku
-Zgadza się.- powiedział tata- podoba ci się?
-I to jeszcze jak! Jest śliczny- krzyknęłam zachwycona
-Wejdź, rozejrzyj się- powiedział tata podając mi klucze.
Nie czekając na nic, pędem rzuciłam się w stronę drzwi. Przeszłam przez werandę, na której była drewniana, duża huśtawka, włożyłam klucze do zamka w drzwiach i przekręciłam je. Wzięłam głęboki oddech i weszłam do środka.
Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy to dość duży salon połączony z kuchnią. Wbrew pozorom nie poczułam się jak w Nowym Yorku. Nowy dom był kompletnie inaczej urządzony co ten. Mieszkanie w Nowym Yorku oznaczało się nowoczesnością, natomiast to było…przytulniejsze? W salonie stał kominek a nad nim wisiał sporych rozmiarów telewizor. Naprzeciwko umieszczone były beżowe fotele i tego samego koloru sofa. Przed nią stał szklany stolik. Ściany były raczej zachowane w stonowanych kolorach brązu i bieli Mimo, iż było jeszcze pusto, można było poczuć przytulną atmosferę.
Z rozmyślań wyrwał mnie pogodny głos mamy:
-I co sądzisz?
-Bardzo różni się od tamtego domu.
-Masz rację. Staraliśmy się urządzić mieszkanie tak, by było przytulnie i żebyś czuła się bezpiecznie. Nie chcieliśmy, żebyś za każdym razem kiedy tu będziesz, przypominała sobie o tamtym mieście.- tym razem odezwał się tata.
-No na co czekasz? Idź zobacz swój pokój. Ostatni po prawej- powiedziała moja rodzicielka przytulając się do swojego męża.
Jak na komendę odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w kierunku schodów, które miały mnie zaprowadzić na pierwsze piętro, gdzie była moja sypialnia.
Jednak zanim weszłam na pierwszy schodek odwróciłam się w stronę rodziców i powiedziałam cicho:
-Dziękuję, za wszystko.
Oni jedynie uśmiechnęli się. Nie czekając dłużej udałam się zobaczyć mój nowy pokój.
Podeszłam do ostatnich drzwi po prawej, tak jak mówiła mama i powolutku uchyliłam je. To co zobaczyłam, przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Dominowały raczej jasne barwy. Ściany miały barwę jasnego beżu, co bardzo mnie ucieszyło, gdyż lubiłam ten kolor. Naprzeciwko drzwi stało 2-osobowe łóżko z ciemno brązową ramą. Przy nim tego samego koloru co rama łóżka, był stolik nocny. Po lewej stronie stało pokaźne biurko oraz krzesło, które nie wyglądało na wygodne. Jednak postanowiłam się przekonać, czy moje podejrzenia są słuszne. Usiadłam na krzesło i ku mojemu zaskoczeniu było ono bardzo wygodne. No cóż, pozory mylą. Natomiast po prawej stronie stała ogromna szafa. Miała ten sam odcień brązu co biurko, rama łóżka i stolik nocny. Wszystko współgrało ze sobą. Nagle zauważyłam jeszcze jedne drzwi, które były przy biurku. Jakoś wcześniej nie wróciłam na nie uwagi. Postanowiłam zobaczyć co się za nimi kryło.
Po otwarciu uśmiechnęłam się lekko. Tak jak myślałam, była to łazienka. Moja własna. W NY dzieliłam ją z rodzicami, co nie było przyjemne. Lecz teraz nareszcie będę mogła cieszyć się własną łazienka i to nie byle jaką. W przeciwieństwie do sypialni była ona bardziej nowoczesna i utrzymana w ciemnych kolorach. Naprzeciwko drzwi wisiało lustro dużych rozmiarów, a pod nim biały błyszczący zlew. Koło niego było kilka półek na moje różne kosmetyki kremy itd. Z lewej strony od drzwi była duża wanna, jak później zauważyłam z hydromasażem, a obok prysznic. Osobiście wole wannę, bo można poleżeć w gorącej wodzie i zrelaksować się. Natomiast prysznice lubię, gdy gdzieś się śpieszę i potrzebuję tylko szybkiego odświeżenia. Nie mogłoby oczywiście zabraknąć „świątyni dumania”, czyli ubikacji. Tej nazwy nauczyła mnie moja była przyjaciółka. W tym momencie przez moją głowę przeleciały mi wszystkie wspominania dotyczące Ashley. Te dobre jak i te złe. Nie chciałam jednak teraz się rozklejać więc czym prędzej wyszłam z łazienki, później z sypialni i poszłam do rodziców.
Zeszłam na dół ale nigdzie nie mogłam ich znaleźć. Wtedy usłyszałam krzyk mojego taty z podwórka:
-Rose, kochanie zostaw to! Jeszcze coś sobie zrobisz. Ja to zaniosę.
-Oj nie marudź tylko bierz pudła i do domu.
Zaczęłam się śmiać. Moi rodzice byli wymagający i zawsze opanowani ale jak coś im odbije, to zachowywali się jak nastolatki. Podziwiałam ich, już tyle lat się znają i nie mają dość. Widać, że bardzo się kochają. Zazdroszczę im, tej miłości.
-A ty co stoisz i się cieszysz? Pomóż nam!- warknęła mama targając jakieś olbrzymi karton do kuchni.
Wyszłam więc z domu i poszłam do mojego taty który próbował wyciągnąć kolejne pudła z bagażnika. Boże gdzie to wszystko się pomieściło?!
-Tato, pomóc ci?- spytałam z nadzieją, że nie będę musiała, bo miałam ochotę iść na spacer i poznać trochę to Mystic Falls.
-O córciu jak dobrze, że przyszłaś- czyli nici ze spaceru-  Pomóż mi wyciągnąć te cholerstwa, bo męczę się z tym od dobrych 10 minut.
-Jasne tato- uśmiechnęłam się do niego i zaczęłam ciągnąć za lepszy pierwszy karton
Nagle usłyszałam charakterystyczny dźwięk darcia grubego papieru i poczułam jak spadam. Próbowałam się czegoś chwycić, ale nie miałam czego, W wyniku czego spadłam na drogę uderzając o nią głową. Jęknęłam z bólu. Głowa bolała mnie tak, że nie mogłam się ruszyć, a co dopiero podnieść. Nie wiem ile czasu minęło jak leżałam tak na drodze, ale po jakimś czasie poczułam jak ktoś łapie mnie za ramiona i podnosi do pozycji siedzącej. Później zaczęłam słyszeć przerażone głosy kogoś. Po chwili uświadomiłam sobie, że te słowa są skierowane do mnie. Żeby je zrozumieć musiałam się skupić
-Jen! Jennifer! Nic ci nie jest?- rozpoznałam przestraszony głos taty
-Może zaniosę ją do środka?- usłyszałam kolejny męski głos którego nigdy wcześniej nie słyszałam.
Poczułam jak ktoś bierze mnie na ręce i idzie ze mną w jakimś kierunku. W tym momencie czułam się jakbym dostała „głupiego jasia”. Byłam zdezorientowana i przestraszona. Nie wiedziałam ci się ze mną dzieje.  Nagle usłyszałam kolejny głos- tym razem damski
-O Boże! Co jej się stało- rozpoznałam głos mojej kochanej rodzicielki
-Próbowała wyciągnąć karton i zrobiła to tak nieumiejętnie, że upadła i uderzyła głową w podjazd- odpowiedział jej tata- Jeremy połóż ją tutaj
-Tak proszę pana- po tych słowach poczułam coś miękkiego pod plecami. Zgaduję, że była to kanapa w salonie.
-Jen, Jen kochanie słyszysz mnie?- pytała mama
Chciałam dać jej znak, że wszystko słyszę i powolutku otworzyłam oczy. Próbowałam się podnieść, ale ból głowy był nie do zniesienia. Jęknęłam z bólu i z powrotem opadłam na kanapę
-James przynieś jakieś proszki na ból głowy. Natychmiast!- krzyknęła mama do taty
-Może powinna pojechać do szpitala- odezwał się ten chłopak, co przyniósł mnie do domu. Bodajże Jeremi.
-N….nie. Wszystko jest w porządku- wymamrotałam ale na szczęście rodzicielka zrozumiała. Z trudem podniosłam się do pozycji siedzącej
-Sam słyszysz.- odezwała się do chłopaka- Oh… odkąd pamiętam była uparta i lubiła stawiać na swoim. Teraz dopiero spojrzałam na niego. Miał krótkie brązowe włosy i takiego samego koloru oczy. Był dosyć wysoki i wysportowany. Nie powiem… był przystojny.
W tym momencie do salonu wszedł tata z jakimś opakowaniem na tabletki i szklanką z wodą.
-Trzymaj- podał mi owe rzeczy i zwrócił się do Jeremiego. – Dziękuję ci za pomoc. Nie wiem jakbym doniósł tego grubasa tutaj.
-Tato!-krzyknęłam i zalałam się rumieńcem
-Myli się pan. Pana córka jest bardzo lekka- uśmiechnął się- Tak w ogóle miło cię poznać. Jestem Jeremy Gilbert.- podał mi rękę, a ja ją uścisnęłam
-Jennifer Carter. Mi również
-To ja chyba będę się zbierać- odezwał się po chwili- Siostra na mnie czeka.
-Masz siostrę?- odparłam ciekawa- Jest w moim wieku? Jak ma na imie?
-Tak. Jest ode mnie rok starsza- ma siedemnaście. Elena.
-To tyle co ja.- zamyśliłam się – Poznasz mnie z nią kiedyś?
-Jasne, nie ma sprawy- uśmiechnął się ciepło- Jeśli jutro masz czas to chętnie cię z nią zapoznam. Tylko podaj swój numer, bo jakoś muszę się z tobą skontaktować.
-Podaj telefon- powiedziałam i wyciągnęłam rękę. Po chwili miałam w niej dotykowy telefon. Szybko wpisałam w nim mój numer i oddałam go właścicielowi.
-Do usłyszenia.- rzucił do mnie na pożegnanie- Do widzenia państwu- uśmiechnął się do moich rodziców
-Do widzenia Jeremy i jeszcze raz dziękuję- odwzajemnił uśmiech mój tata.
Chwile jeszcze pogadałam z rodzicami i poszłam do mojego pokoju. Biorąc wcześniej pierwszy lepszy ręcznik i żel pod prysznic i szampon, skierowałam się do łazienki w celu zażycia długiej i gorącej kąpieli.

10 komentarzy:

  1. Wow! Zdecydowanie świetny rozdział ;) w swoim opowiadaniu masz coś takiego.. ahh *.* jestem ciekawa jak to się stało, że ona znów żyje. CZekam na NN! :) pozdrawiam i zapraszam do siebie :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jej ! Świetny rozdział, nie mogę doczekać się Damona! Ale to chyba wiadomo ;) I ciekawi mnie wątek że Jennifer znowu żyje i jak na to zareaguje nasz ulubieniec.
    Życzę duuużo weny!
    Pozdrawiam i do napisania ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Powiem szczerze ze myslalam od poczatku ze Jen ,,uratuje,, Damon a nie Jeremy. Mam nadzieje ze bedzie z Damonem ale to juz zalezy od Cb. Pozdro. Kath

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow. Świetny rozdział. Ja również myślałam, że Jen uratuje Damon, no ale.
    Czekam na NN
    Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  5. No, no Aga jaki długi :D Ale cudowny rozdział, zresztą tak jak zawsze :) Czekam na kolejny, który ma pojawić się niedługo <3
    PS Mam nadzieję że przyśni ci się dzisiaj Damon *.*
    -Twoja ukochana przyjaciółka Gosia <3 :*:*:*

    OdpowiedzUsuń
  6. zapraszam do mnie na nn ;)
    http://forbidden-looove.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Wow, ekstra rozdział, choć wkurzyłam się kiedy przeczytałam ,,do jakiegoś zadupia w stanie Virginia. Mystic Falls czy jakoś tak." Ale potem już pochłonęła mnie lektura :)
    Zapraszam na mojego bloga, także pisze na podstawię ,,Pamiętników Wampirów" :)
    http://zycie-oczami-wampira.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Z wielkim zaszczytem informuję cię, że twój blog http://just-love-me-4ever.bloog.pl/ został nominowany do Liebster Award.
    Szczegóły u mnie http://pamietnikdamona.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. cześć, zapraszam do siebie na NN ;)
    http://forbidden-looove.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Z radością informuję, że zostałaś nominowana u mnie ;)
    Zapraszam serdecznie :)
    http://forbidden-looove.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń